Zimy w Arktyce ocieplają się w zastraszającym tempie
Zmiany klimatyczne w Arktyce postępują nadal bardzo szybko. To właśnie w tej części naszej planety klimat ociepla się najszybciej, a ma to kolosalne znaczenie dla warunków pogodowych panujących na północnej połowie naszego globu.
Wzrost temperatury powoduje m.in. inną siłę, kierunek i tempo zmian meandrującego prądu strumieniowego. To z kolei wpływa na wzorce pogodowe. Innymi słowy – ocieplająca się Arktyka ma wpływ na schodzenie zimnego powietrza na południe globu, a następnie jego dłuższe zaleganie ze względu na blokadę prądu strumieniowego. W takich warunkach zdarzają się anomalie związane np. z powiewem zimy w Ameryce Północnej czy późne ochłodzenie w tym sezonie w Europie. Z wyprzedzeniem nie jesteśmy jednak w stanie przewidzieć, kiedy i gdzie dojdzie do takiej anomalii.
To co kiedyś było nie do pomyślenia, obecnie staje się nową "normą". Mowa o sytuacji, gdy zdarzają się okresy, kiedy na biegunie północnym jest cieplej niż np. w Polsce!
Anomalia temperatury w Arktyce w okresie, od 23 lutego, do 27 lutego 2018 roku
Według Berkeley Earth, miniona zima 2017/2018 była najcieplejsza w historii badań Arktyki (lata 1900-2018). Temperatura o ponad 4 st. C. przekroczyła normę dla średniej z okresu bazowego 1951-1980!
Autor(ka) artykułu słusznie wskazuje, że - paradoksalnie - rekordowo ciepłe warunki w Arktyce mogą niekiedy stymulować spływanie i zaleganie zimnego powietrza dalej na południe, m. in. nad Polskę. Pasjonaci pogody/klimatu powinni jednak mieć na uwadze, że sporadyczne epizody dni, tygodni czy miesięcy zimniejszych u nas od normalnych, jak np. obecnego marca, nie są wystarczającym argumentem na rzecz zanegowania czy choćby zrelatywizowania procesu ocieplenia klimatycznego w naszym kraju. A to dlatego, że decydującym czynnikiem jest ewolucja średnich wartości temperatury w okresach wieloletnich. > Przykładowo: Załóżmy, że w Warszawie tegoroczny marzec będzie miał taką średnią temperaturę, jaką ma na dzień wczorajszy. Okazuje się, iż mimo, że jest ona wyraźnie niższa od przeciętnej, to i tak nie wystarcza ona do istotnego zbicia średniej wartości marca dla bieżącej dekady (2011-2018), która pozostanie bardzo wysoką, w rzeczy samej najwyższą w dziejach obserwacji (3,8°C); wyższą aż o 0,8°C od wartości dla (ciepłej przecież) dekady 2001-2010. A gdy porównamy temperaturę marca z lat 2011-2018 do bardziej odległych w czasie wartości historycznych, to różnica jest jeszcze większa.
Dość prawdopodobne jednak, że z czasem bardziej będą "dokuczały" jakieś coraz to częstsze nietypowe (skrajne/dynamiczne) przypadki, niż same zmiany Tśr (u nas, czy gdzie indziej). Przykładowo, możemy mieć więcej dość rzadkich adwekcji dużego chłodu (mrozu) podczas "łagodniejszych" sezonów zimowych, czy już wręcz w środku wiosny. Albo będą jakieś bardzo "brzydkie" okresy w sezonie letnim, nawet gdy ten w uśrednieniu wypadnie "ponad kreską".
@Lucas: Też się takiego wzorca spodziewam, występuje przy tym jeszcze dodatkowy, subiektywny czynnik; a mianowicie, przy narastającej ogólnej dominacji pogód cieplejszych, epizody gwałtownych spadków temperatury odbierane są przez wielu Polaków jako bardziej dotkliwe, mimo, że w dawnych czasach traktowano je spokojniej. Pierwszy element zmiany klimatycznej, do której ludzie (przynajmniej w naszej strefie) błyskawicznie się przyzwyczajają i zaczynają odbierać jako coś najzupełniej normalnego, jest zwiększona ciepłota.