
Bardzo rzadkie burze wystąpiły za kołem podbiegunowym
Jak zauważył serwis severe-weather, burze w ostatnich dniach pojawiły się za granicą koła podbiegunowego na szerokościach, od 68 ° do 70 ° N. Miały one miejsce na krańcach północnych Finlandii, Norwegii i północno-zachodniej Rosji.
Niebieska przerywana linia oznacza granicę koła podbiegunowego. Mapa: CIA World Fact Book
Wyładowania doziemne zanotowane między 12, a 14 maja. Dane: Blitzortung
Dane jednoznacznie wskazują, że burze w Europie najczęściej występują na południu, zachodzie oraz centralnej części kontynentu.
Gęstość wyładowań (na 1km2) zanotowana w 2015 roku
Gęstość wyładowań zanotowana w 2018 roku
Na północy zdarzają się niezwykle rzadko, szczególnie w okresie wiosennym, dlatego ta sytuacja wzbudziła spore zainteresowanie.
Wg moich obliczeń, średnia całoroczna liczba dni z burzą (grzmotami) - licząc dekadowo - od dłuższego czasu wykazywała w Warszawie tendencję rosnącą. W dekadzie 1961-1970 było tu takich dni 25, następnie 1971-1980 także 25, 1981-1990 - 24, 1991-2000 - 28, 2001-2010 - 29. Jednak w obecnej (jeszcze niezakończonej) dekadzie (2011-2018) ta wartość spadła z powrotem do 25 dni. Z tego by wynikało, że pozostaje sprawą otwartą, czy znaczny wzrost temperatur w ostatnich dekadach przekłada się na nasilenie aktywności burzowej w moim regionie Polski. Moim zdaniem, taka korelacja pozostaje pod dużym znakiem zapytania.
Badania już są na ten temat. Wyniki odzwierciedlają czystą fizykę. Wyższa temperatura globalna nie oznacza zawsze większą liczbę burz, huraganów itp. Generalnie konfiguracja atmosferyczna może zwiększać pionowe uskoki wiatru i tłumić rozwój burzy wraz z obserwowanym spadkiem wilgotności. Krótko mówiąc - ocieplający się klimat nie oznacza zwiększania się ogólnej liczby burz czy huraganów, ale zwiększa się za to liczba zjawisk ekstremalnych. Burze jeśli będą się pojawiać, to znacznie częściej niż do tej pory będą mieć większą intensywność. Zwiększać się będzie zatem liczba ekstremalnych burz, ale nie ogólna ich liczba. Dotyczy to również innych zjawisk, jak opady (coraz częstsze o charakterze ulewnym), wydłużające się okresy suszy, wzrost liczby dni upalnych itd.
No tak, moje obliczenia kwestii opadowej to potwierdzają; czyli stopniowo spadająca liczba dni opadowych (i wydłużające się okresy bezopadowe) przy mniej więcej stabilnej średniej sumie opadu całorocznego, czyli w uśrednieniu jednostkowy opad jest rosnący (jak zwykle, opieram się na danych warszawskich).