
Historia nad Morskim Okiem lubi się powtarzać. Premiera „Morskie Oko 3”
To niewiarygodne, ale ponownie cała Polska ma bekę z turystów, których zaskoczył zmrok i brak fasiągów (góralskich dorożek) nad Morskim Okiem w Tatrach. W miniony wtorek 26.12 grupa 45 osób, która miała problem z powrotem, ostatecznie sama zeszła do Palenicy Białczańskiej.
Rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem młodszy aspirant Krzysztof Waksmundzki powiedział, że funkcjonariusze bezpośrednio pomogli w powrocie tylko trzem osobom - starszej kobiecie, dziecku oraz turystce, która zgubiła soczewki kontaktowe i miała problemy z widzeniem. Te osoby policjanci zabrali do radiowozu. Pozostali turyści zeszli o własnych siłach. Nikomu nic się nie stało.
Wcześniej komendant straży Tatrzańskiego Parku Narodowego Edward Wlazło w rozmowie z Polskim Radiem przypomniał, że w grudniu fasiągi jeżdżą tylko do godziny 17.00, o czym często zapominają osoby, które chcą odwiedzić Morskie Oko. Edward Wlazło dodał, że do incydentu, by nie doszło, gdyby turyści słuchali pracowników Tatrzańskiego Parku Narodowego, którzy informowali o skróconym czasie kursowania dorożek przy zakupie biletów wstępu do Parku.
Do podobnego zdarzenia doszło rok temu. Wtedy grupa turystów również nie zastosowała się do zaleceń pracowników parku i służby musiały pomagać im wracać na dół.
Dzień po zdarzeniu, w schronisku nad Morskim Okiem pojawiła się stosowna informacja :)
Zdjęcie: Justyna Foltyn
Tego typu sytuacje w naszych górach zdarzałyby się rzadziej (albo nie zdarzałyby się w ogóle), gdyby delikwenci musieli zwracać koszty takich akcji "ratunkowych". Tak, jak to jest na Słowacji i chyba też w innych krajach europejskich (a może i na całym świecie). Niestety, póki co, to my, wszyscy podatnicy, finansujemy takie działania. A to już jest mniej zabawne.