To był jeden z największych w historii transport pyłu saharyjskiego do Polski
Zgodnie z prognozami w miniony poniedziałek 16.04 mieliśmy apogeum spodziewanego transportu pyłu saharyjskiego do Polski. Był to jeden z największych transportów w historii obserwacji i pomiarów. Drobiny docierały już od kilku dni, jednak to wczoraj pyłu mineralnego w środkowej Europie mieliśmy najwięcej.
„Pył ponownie nad południową Polskę zaczął docierać w niedziele 15.04 po południu. Główny transport odbywał się na niskiej wysokości (około 2 km), pojawiła się również druga warstwa (cieńsza optycznie) na wysokości 4-5 km” – poinformował nasz kolega redakcyjny dr hab. Krzysztof Markowicz.
W jaki sposób dotarł pył saharyjski do Polski?
W rejonie Tunezji pojawił się ośrodek niżowy, który zwiększył poziomy gradient baryczny. Z tego powodu nasilił się wiatr, który z łatwością uniósł drobiny piasku, a następnie wraz z frontami atmosferycznymi pył zaczął wędrować na północ w kierunku środkowej Europy.
Cząstki pyłu mają wielkość rzędu mikrometrów. Doskonale to w Polsce widać na danych z ceilometru lub lidaru (pomiary prowadzone w rejonie Strzyżowa oraz w Warszawie). W czasie wędrówki pod wpływem siły ciężkości, pył zaczyna stopniowo opadać, ale nie jest to duża prędkość. „Dla drobiny o promieniu 1 mikrometra wynosi ona ok. 0.26 mm/s, zaś dla cząstki o promieniu 10 mikrometrów ok. 2.6 cm/s. W pierwszym przypadku cząstka w ciągu doby opada jedynie 22 metry, zaś większa 2.2 km. Stad też wiemy, że do Polski docierają jedynie cząstki małe (do kilku mikrometrów). Potwierdzają to pomiary optyczne prowadzone w ramach sieci fotometrów AERONET” - wyjaśnia Krzysztof Markowicz.
Pył pustynny obserwujemy nie tylko na danych pomiarowych, ale możemy go dosłownie zobaczyć, a nawet wziąć do ręki. Szczególnie to widać po opadach deszczu. Tak to dziś 17.04 o poranku wygląda w Rzeszowie, gdzie wczoraj 16.04 wieczorem delikatnie popadało, a tym samym wraz z kroplami wody drobiny pyłu opadły, co doskonale widać na oknach, dachach, karoseriach samochodów oraz na wyjściu rynien.
To, co sygnalizowałem wcześniej, jest już oficjalnie potwierdzone: wczorajsza (16/04) dobowa temperatura minimalna (czyli w praktyce w tym przypadku, najniższa temperatura w nocy z niedzieli na poniedziałek 15-16/04) na stacji Warszawa-Okęcie wyniosła 13,4°C. > Jest to REKORDOWO WYSOKA TEMPERATURA MINIMALNA odnotowana na tejże stacji DLA MIESIĄCA KWIETNIA, od kiedy stacja ta uznawana jest przez IMiGW-PIB za oficjalną stołeczną (czyli od 1951 roku).
Gwoli ścisłości: IMiGW-PIB (ówczesny PIHM - Państwowy Instytut Hydrologiczno-Meteorologiczny) stację lotniskową Okęcie zaczął traktować jako oficjalną dla Warszawy, dopiero w roku 1966. Wcześniej taką stacją był posterunek Bielany (przy siedzibie Instytutu).
Do tej pory – nawet podczas ekstremalnie/rekordowo ciepłych dni – o tym, że mamy dopiero kwiecień przypominały (nieco) chłodniejsze noce. Wczorajsza doba była dla mnie w Warszawie wyjątkowa – bo nawet o poranku, jak i tym bardziej wieczorem funkcjonowało się jak podczas umiarkowanie ciepłego letniego dnia. ->>> Daje się też zauważyć zmianę kolorystyki, także w dni pochmurne – z szaro-stalowej w minionych tygodniach do żółtawej/kremowej/pomarańczowej obecnie. A co zapewne ma (miało) związek nie tylko z pyłem saharyjskim, ale i w ogóle pyłkami roślinnymi + poświatą od coraz to bardziej wiosennych krajobrazów. ->>> I jeszcze jedno… Słuchając zapowiedzi w mediach i pop-serwisach mam nieodparte wrażenie, że za “punkt odniesienia” redaktorzy i prezenterzy biorą już ostatnie dni. Nie wiem tylko na ile świadomi są tego, że były to ekstremalnie/rekordowo ciepłe dni i zarazem (poza szczególnymi przypadkami z opadami zlewnymi) także bardzo suche dni (?). A może, w kontekście obecnych zmian klimatycznych, należałoby zapytać się kiedy nadejdzie jakiś ‘normalniejszy’ pogodowo (w tym termicznie) okres/miesiąc (???)...